Słowa fotowoltaika i pompy ciepła są odmieniane już przez wszystkie przypadki. Nie bez przyczyny – za tymi technologiami kryją się nie tylko ochrona środowiska, ale i duże oszczędności.
Zielona energia odgrywa niezwykle ważną rolę w transformacji energetycznej na świecie. Z powodu wysokiej emisji gazów cieplarnianych, jak dwutlenek węgla, które niszczą naszą atmosferę i doprowadzają do jej ocieplenia, gospodarki świata muszą przechodzić na zeroemisyjne źródła energii. Do nich należą m.in. fotowoltaika oraz pompy ciepła. Jednak czy są one korzystne dla konsumentów? Okazuje się, że tak.
Zacznijmy od tego, czym są te technologie. Fotowoltaika opiera się na panelach, które przetwarzają energię słoneczną na prąd. Ten, za pomocą falownika, trafia do naszych gniazdek. Sama produkcja prądu jest darmowa, a płacimy tak naprawdę za dostęp do sieci elektroenergetycznej. Jednak problemem jest to, kiedy prąd powstaje. Dzieje się tak za dnia, kiedy większości osób nie ma w domach. Tutaj przydaje się tzw. magazyn mocy, za który może służyć na przykład samochód elektryczny. Bardziej standardowe magazyny mocy to duże akumulatory, które naładowane, mogą dostarczać prąd dla domu m.in. w nocy.
Do 1 kwietnia 2022 r. obowiązuje jeszcze bardzo korzystny dla prosumentów (konsumentów wytwarzających energię elektryczną) system opustu. Polega on na tym, że za każdą wytworzoną i przekazaną do sieci jednostkę prądu, możemy odebrać za darmo 0,8 jednostki. Resort klimatu i środowiska, uważając, że prosumenci korzystali z systemu jak z darmowego magazynu mocy, doprowadził do zmian tych zasad. Ci prosumenci, którzy dołączą ze swoją fotowoltaiką do systemu do 1 kwietnia br., będą rozliczać się według tych zasad jeszcze przez 15 lat.
Z kolei ci prosumenci, którzy zostaną podłączeni do sieci po tej dacie, będą mogli nadwyżkę energii sprzedać. Jednak jeśli będą chcieli pobrać z sieci elektroenergetycznej prąd, np. w nocy, będą musieli za niego zapłacić cenę rynkową, choć z pewnymi upustami. Mimo że takie rozwiązanie spowoduje znaczną podwyżkę opłat za prąd, to i tak mowa tutaj o niewiele ponad 100 zł miesięcznie dla średniej wielkości domu. Do tej pory było to około 20 zł miesięcznie.
Oprócz prądu, możemy mieć także „zielone” ciepło. Obecnie większość domów i mieszkań w Polsce jest zasilana ciepłem z sieci miejskiej, kotłów gazowych bądź węglowych. Coraz popularniejszą alternatywą stają się pompy ciepła. Pobierają one energię z ziemi, powietrza, bądź pobliskiego zbiornika wodnego, jak jezioro, czy rzeka. Ta jest zamieniana na ciepło, które płynie do domowych kaloryferów. Podobnie jak w przypadku fotowoltaiki, urządzenia nie potrzebują żadnego „paliwa”, a jedynie niewiele energii do samej ich pracy. To dlatego częstym rozwiązaniem jest jednoczesne instalowanie paneli słonecznych wraz z pompami ciepła. Jest ono także bardzo oszczędne dla gospodarstwa domowego, oraz niezwykle przyjazne środowisku.
Bardzo ważnym elementem „zielonej” energetyki jest także termomodernizacja domów. Polega ona na takim ich zabezpieczeniu, aby „uciekało” jak najmniej energii. Od 1 stycznia 2021 r. obowiązuje WT 2021 (wymagania techniczne). To spis wymagań dotyczących tego, m.in. jak grube mają być mury nowych domów, oraz jaka ma być zastosowana stolarka okienna. To wszystko ma służyć sprawieniu, aby nasze domy były energooszczędne. Obowiązujące od ponad roku maksymalne roczne zapotrzebowanie budynku na nieodnawialną energię pierwotną (70 kWh/m2) sprawia, że nowe budynki nie mogą już tylko i wyłącznie polegać na energii z sieci i ogrzewaniu np. gazem lub z systemu miejskiego. Od 1 stycznia 2021 r. muszą one mieć jakąś instalację energii odnawialnej, która pozwoli spełnić te wymagania.